#46 2021-09-14 20:37:45

Bartolomeo Bellic

Użytkownik

Zarejestrowany: 2021-08-22
Posty: 29
Punktów :   

Re: Lepiej Spłonąć niż Zwiędnąć

Chłopak liczył na to, że jego odpowiedź była wystarczająco satysfakcjonująca dla dziewczyny i fakt, że nie dopytywała dalej utwierdzał go w tym przekonaniu, jakby nie patrzeć, udało mu się wybrnąć z tego całkiem nieźle, lecz mimo wszystko jasno dobił sobie kolejny gwóźdź do trumny w głowie dziewczyny i tym, co ona może o nim myśleć, lecz nie była to duża cena w jego przekonaniu.
Ostatecznie Robin postanowiła podjąć próbę by znów napaść na jakiś sklep, tym razem chciała dozbroić siebie i może pozostałych, sam Koji słysząc jej stwierdzenie spojrzał spokojnie gdzieś w bok po czym uśmiechnął się lekko.
- Powinniśmy zapytać Bartolomeo...
Odrzekł spokojnie, niczym grzeczny chłopiec mówiący siostrzyczce, że powinni najpierw zapytać rodziców czy mogą wyjść do sklepu.
- W sensie... Dzisiaj już dość nabroiliśmy, zbyt częste działania przykują uwagę lokalsów a potem... Cóż, mogą nas szybciej złapać lub pozwolić Korpusowi wkroczyć do Bellosii, wtedy będziemy przybici pod ścianę, może lepszym pomysłem byłoby najpierw uciszyć się, potem zadziałać gdy będziemy mieć względnie spokojną sytuację.
Przy takich decyzjach i w takiej sytuacji Koji wolał zachować spokój, zresztą w jego mniemaniu coraz bardziej przekraczali oni granice, których powinni się póki co trzymać, dlatego też sam zielonowłosy wolał poradzić się kogoś doświadczonego w tych sprawach a taką osobą na ten moment był Bartolomeo, co niestety zielonowłosy musiał z bólem przyznać.
- Chociaż powiem Ci szczerze, dość szybko zaczęłaś utożsamiać się z nową rolą, w sensie... Jakoś nie wydajesz się przejmować tymi drobnymi przestępstwami, jakie odwaliliśmy.
Rzekł po chwili wstając z ławki i posyłając wesoły uśmiech dziewczynie, dając jej tym samym jasno do zakomunikowania, że zauważył jak ona bez jakichś większych oporów podejmowała działanie, które było jej nakazane, to było wręcz dziwne, jak na kogoś, kto zarzeka się, że nie ma nic wspólnego z przestępczością i chociaż można było tłumaczyć się chęcią przetrwania, to dziewczyna dość szybko rosła w swoich przestępczych ambicjach.
- Ja pierdolę... Mówcie głośniej by inni was mogli usłyszeć, popierdoliło was już totalnie, co nie?
Usłyszeli ten przyjemny głos za sobą po czym Robin mogła poczuć męską dłoń na ramieniu, by zaraz sam William stanął między nimi z pogardą wymalowaną na twarzy.
- Pierdolenie o tym jak wam się kurewsko podoba życie przestępcze jest zajebiste, chyba, że akurat musicie się schować, lub spierdalacie przed jakąś organizacją porządkową! Więc stulcie te mordy w końcu!
Dodał po chwili poirytowany po czym sam rozległ się leniwie na ławce i spoglądał na nich.
- Już se pozwiedzałem to jebane miasto, nuuuuudaaaaa! Zarżnijmy kogoś w nocy dla rozrywki.

Offline

 

#47 2021-09-15 12:11:04

Robin Harada

Użytkownik

Zarejestrowany: 2021-08-22
Posty: 26
Punktów :   

Re: Lepiej Spłonąć niż Zwiędnąć

-A mam jakieś inne wyjście?- Zapytała się kierując wzrok  na chłopaka. Robin znalazła się w bagnie tonąc w nim po sam pas. Nie oznaczało to, jednak tego, że utonie i to będzie jej koniec. Chciała wierzyć w to, że to wszystko było tylko jedną wielką nieszczęśliwą pomyłką i mogła to jeszcze w jakiś sposób odkręcić.
-Korpus nie jest raczej nastawiony na słuchanie...a jak widać słowa młodego człowieka bez względu na to jak sensowne nie mają absolutnie żadnego znaczenia. A za dużo czasu zmarnowałam na próby tłumaczenia im, że to wszystko jest pomyłką- Kompletnie nie interesowało jej to jak społeczeństwo teraz będzie na nią patrzeć, nie chciała również nikomu uświadamiać tego, że jest bez żadnej skazy bo tak wcale nie było. Nie mogła pozwolić, aby ktoś oskarżył ją o coś czego tak naprawdę nie zrobiła szczególnie w chwili, kiedy to ona była jedną z wielu ofiar. A korpus poszedł na łatwiznę. Ludzie potrzebowali wroga publicznego więc go dostali i nikt już nie zastanawiał się nad tym czy Robin był winną czy też nie. Ważne, że w ogóle kogoś osadzili w więzieniu ku uciesze plebsu.
-Muszę improwizować do czasu, aż wymyślę co dalej z tym wszystkim zrobić- Wiedziała,, że rozwiązaniem jej problemów było odszukanie tego kto za owy mord odpowiadał. Nie miała, jednak kompletnie pojęcia od czego zacząć, gdzie szukać i co ważniejsze jak to zrobić. W końcu do jej uszu doszedł głos, który  sprawił, że przymknęła lekko oczy a na jej twarzy wymalował się grymas niezadowolenia. Przyszedł pan moralizator, który jak widać sam nie umiał się zastosować do własnych rad co nie umknęło uwadze dziewczyny, która skierowała na niego od razu swoje spojrzenie.
-Jak dobrze, że zacząłeś na głos tak neutralny temat, z którym żaden przypadkowy podsłuchiwacz nie będzie mieć problemu- Mruknęła wsadzając dłonie do kieszeni spodenek a na jej ustach pojawił się lekki uśmieszek. Raczej rozmowa o zarzynaniu ludzi nie była czymś codziennym i normalnym i gdyby było tutaj więcej ludzi zdecydowanie ktoś zwróciłby na to uwagę a wtedy mogliby mieć poważne problemy.
-Może odnieśmy to co udało się  nam zdobyć do tych naszych tymczasowych ruin- W szpitalu w każdej chwili mogli odkryć, że brakowało jakiejś części zapasów. W magazynie mieli ich cale mnóstwo a co za tym szło musieli mieć jakiś niezwykle dobry system dzięki, któremu byli w stanie policzyć ile mieli zapasów a ile z nich zostało zużytych. Jeżeli odkryją braki oraz dowiedzą się, że nikt z personelu nie wykorzystywał ich w najbliższym czasie zostanie podniesiony alarm i pobliskie władze zostaną o tym poinformowane.
-Ale jeżeli masz ochotę się pobawić to śmiało- Mruknęła wskazując dłonią na jeden z pobliskich budynków. Nie miała najmniejszego zamiaru próbować wytłumaczyć dlaczego nie powinni zabijać a raczej dlaczego jest to społecznie uznane za złe.

Ostatnio edytowany przez Robin Harada (2021-09-15 12:17:13)

Offline

 

#48 2021-09-16 18:25:48

Bartolomeo Bellic

Użytkownik

Zarejestrowany: 2021-08-22
Posty: 29
Punktów :   

Re: Lepiej Spłonąć niż Zwiędnąć

Ostatecznie do wypowiedzi Williama postanowiła wtrącić się sama Robin, która przy pomocy lekkiego sarkazmu nieco wytknęła mu jego "subtelność" którą on sam przed chwilą wytknął im, zabandażowany brunet po prostu skierował na nią swój wzrok po czym wstał z ławki i zrobił krok w jej stronę, zaś gdy brunetka uznała, że to jego sprawa i wskazała mu palcem kierunek w którym powinien się udać by zacząć swoje "polowanie" ten schował ręce za głowę i spokojnie wzruszył ramionami, mogłoby się wydawać więc, że chłopak nie miał zamiaru zareagować na jej przytyki...
Nagle pięść Williama dość szybko spotkała się z twarzą Robin, tym samym momentalnie zadając jej srogi cios w twarz, a zaraz potem brunet pochwycił ją za ciuchy i uniósł by przybić ją do drzewa.
- Wiesz, co byłoby dobre? Jakbyś stuliła ten zajebany pysk... Znowu masz się za lepszą, co? Wydajesz mi polecenia i drwisz gdy chociaż próbuję w was dostrzec cokolwiek użytecznego, tania dziwka... Ale powiem Ci coś, nie jesteś ani trochę lepsza, jesteś plebsem jak inni ludzie w tym czy innym mieście, nic nie znaczysz i nikogo nie obchodzisz, lepiej się przyzwyczajaj do swojej sytuacji, bo nie odnajdziesz prawdziwego mordercy.
William nieco przybliżył swoją twarz do jej ucha i uśmiechnął się szeroko.
- Bo wiem, kto wymordował tych Twoich przyjaciół...
Wyszeptał jej po czym odsunął się i puścił dziewczynę, by zaraz potem wykonać mocny cios w jej brzuch lecz ten nie doszedł do skutku, gdyż Koji złapał jego rękę w nadgarstku i zatrzymał cios, zabandażowany chłopak skierował na niego swój wzrok.
- A Ty co odpierdalasz?
Zapytał.
- Uważam po prostu, że powinniśmy trzymać się wspólnie, bez niepotrzebnej agresji na sobie, wiesz, że potrzebujesz nas a my Ciebie, William, wydostańmy się razem z tego szamba.
Odparł spokojnie Koji i uśmiechnął się lekko, dając do zrozumienia, że jego powody interwencji były czysto altruistyczne, chciał powstrzymać ich oboje od jakiejkolwiek agresji i obronić Robin przed srogim łomotem, jaki dziewczyna mogłaby otrzymać od tego psychopaty, który za nic miał ludzkie życie.
- Pfff... Też mi coś... Niech będzie, zresztą... I tak gdy tylko wyjdziemy stąd, planuje ją zajebać, więc szykuj się, "bąbelku".
William spojrzał na Robin i zaśmiał się po czym wyrwał rękę z uścisku Kojiego, co jak się okazało nie było takie proste, a następnie schował ręce w kieszeń bluzy i spokojnie minął tę dwójkę kierując się w stronę ich tymczasowej kryjówki, oświadczając tym samym, że to koniec tych radosnych interakcji między członkami tej grupy.
- Huh... Nie będzie z nim łatwo...
Koji nie miał takiego temperamentu co William, jednak gdzieś w środku podziwiał go za to, mimo iż zabandażowany chłopak był psycholem, to mimo wszystko emanował pewnością siebie i swoistą siłą, nie bał się podjąć walki, nawet gdy miał małe szanse na wygraną, a to gdzieś w środku inspirowało zielonowłosego.

Offline

 

#49 2021-09-16 19:11:23

Robin Harada

Użytkownik

Zarejestrowany: 2021-08-22
Posty: 26
Punktów :   

Re: Lepiej Spłonąć niż Zwiędnąć

Chociaż Robin swoją delikatną przycinką nie miała na myśl absolutnie niczego złego to mogła się spodziewać, że taki typ jak William raczej nie pozna się na żarcie. Nim, jednak sobie to uświadomiła pięść chłopaka już dosięgła boku jej twarzy sprawiając tym samym, że odleciała kawałek dalej, aby przeturlać się po ziemi i ostatecznie zatrzymać się na kolanach. Podparła się drżącymi dłońmi o ziemię na której dostrzegła kilka kropel krwi, która po chwili zalała połowę jej twarzy. William jak widać nie miał problemów z celnością i trafił idealnie w jej łuk brwiowy, który krwawił teraz obficie zalewając jej oko świeżą juchą. Chciała wstać, ale nim zebrała w sobie na to siłę chłopak postanowił jej pomóc na tyle skutecznie, że uderzyła plecami o pobliskie drzewo czując jak kora wbija się jej w plecy. Przymknęła jedno oko, aby uniemożliwić spływając krwi dostanie się jej do oka i uniosła głowę, aby spojrzeć na chłopaka, który po raz kolejny postanowił dać jej jasno do zrozumienia, że dla niego jest jedynie pyłem na tej ziemi. I prawdopodobniej miał rację a Robin była tego świadoma, nie miała, jednak zamiaru dać się po raz kolejny zastraszać, czy próbować wytłumaczyć. Zmarszczyła lekko brwi i wolną dłonią chwyciła nadgarstek Williama ściskając go.
-Stul pysk- Odpowiedziała a na jej ustach mimo wszystko pojawił się lekki uśmiech.
-Nikogo nie obchodzi co o mnie myślisz a na pewno nie mnie. I wybacz, ale nie zaszczycę ciebie próbą udowodnienia swojej wartości. Tak nisko jeszcze nie upadłam- Nigdy nikomu nic nie udowadniała i bez względu na zaistniałą sytuację chciała się tego trzymać. Jedyne co musiała udowodnić to swoją niewinność. Cała resztą nie miała dla niej najmniejszego znaczenia. Może nie był to najlepszy moment na odnalezienie w sobie odwagi, ale jeżeli tego by nie zrobiła teraz to później byłoby tylko trudniej. Otworzyła, jednak szerzej oczy, kiedy ten postanowił wyszeptać jej kilka słów, które być może mogły zmienić cały bieg jej historii. Zastygła w bezruchu kompletnie osłupiała tym co usłyszała i nawet nie dostrzegła kolejnego ciosu, który został posłany w jej stronę, ale na całe szczęście Koji postanowił przerwać tę farsę przypominając zabandażowanemu chłopakowi dlaczego powinni trzymać się razem. Nawet Robin nie była przekonana do tego argumentu, ale mimo to jakimś cudem podziałał bo William postanowił na chwilę odpuścić, ale nie mógł powstrzymać się przed rzuceniem swoistego ostrzeżenia na odchodne.
-Idź poluźnij sobie bandaże bo ci krew do mózgu nie dochodzi- Odparła, ale nawet nie spojrzała na niego. Stała odwrócona plecami i dopiero po chwili cofnęła się trochę opierając się ponownie o drzewo po którym zsunęła się na ziemię i przystawiła dłoń do rozciętej brwi wycierając przy okazji trochę krwi.
-Co za kutas posrany- Wiedziała, że odnaleźć się w tej grupie nie będzie łatwo, ale nie sądziła, że będzie to tak trudne. Szczególnie w chwili kiedy William ewidentnie potrzebował dla siebie czegoś na czym mógłby wyładować swoje emocje.

Offline

 

#50 2021-09-16 20:18:11

Bartolomeo Bellic

Użytkownik

Zarejestrowany: 2021-08-22
Posty: 29
Punktów :   

Re: Lepiej Spłonąć niż Zwiędnąć

William powrócił do ich kryjówki, gdzie spokojnie dotarł na drugie piętro a tam w salonie spotkał Bartolomeo, który robił przysiady, na widok zabandażowanego chłopaka, szatyn wyprostował się i uśmiechnął szeroko, okazując tym samym nieco radości na jego widok.
- I jak zwiad?
- Skończony...
Odrzekł po czym wszedł do pomieszczenia i usiadł wygodnie na kanapie opierając ręce o jej oparcie, na jego twarzy widoczne było jednak zdenerwowanie oraz znudzenie.
- Wkurwia mnie ta dziwka, nie możemy jej zajebać? I tak będzie tylko nas spowalniać i nie jest użyteczna w żaden sposób, tylko pierdoli o jednym i tym samym... Głupia suka.
Wyrzucił z siebie swoje poddenerwowanie ich towarzyszką na co sam Bartolomeo uśmiechnął się jedynie i skierował wzrok na siedzącego Williama.
- Nic nam to nie da, zresztą... Może i ona się do czegoś nada.
- Jedyne co jej się może udać, to zrobienie laski jakiemuś menelowi na dworcu... Po prostu ją sprzedajmy jakiemuś lokalnemu gangowi, lepiej się posłuży jako tania dziwka.
William już miał konkretną wizję na Robin, w jego mniemaniu dziewczyna nie była im potrzebna a pieniądze za sprzedaż jej już tak, dlatego nic dziwnego, że podzielił się tym pomysłem z Bartolomeo, który najwyraźniej zaczął uchodzić za lidera tego dość dziwnego zespołu i mimo wszystko brunet szanował jego zdanie, a raczej Bartolomeo dał mu wcześniej do zrozumienia, że nie ma większego wyboru w tym momencie.
- Na razie ją zostawmy, ale dałeś mi pomysł...
- Czyli ją sprzedamy?
- Nie... Ale dobrym pomysłem jest zapoznać się z tutejszymi lokalnymi gangusami, przyda nam się jakaś broń a i może kasa się trafi, zaś im dłużej będziemy obrabiać jakieś przybytki publiczne tym szybciej nas odnajdą, taki gang byłby dobrym rozwiązaniem.
William nieświadomie narzucił ciekawą koncepcję Bartolomeo, która miała znacznie większy sens i mogłaby przynieść im spory profit, teraz tylko pozostało odnaleźć jakichś lokalnych przestępców i skonfrontować się z nimi, to była dobra idea, której szatyn mógł chętnie się poddać a i William może nieco sobie ulży jak pomorduje jakieś pomniejsze mendy.
- Jutro rozpoczniemy przygotowania.

************************************

Kiedy Robin podniosła się, poczuła jak Koji delikatnie nakłada jej na łuk brwiowy plaster i delikatnie dociska by ten się nie odczepił.
- Chodźmy do kryjówki, tam zszyję Ci tę ranę, nie mamy jednak nic na znieczulenie, więc będziesz musiała wytrzymać ból igły.
Oznajmił spokojnie, tym samym wyjawiając, że potrafi zająć się takimi ranami, co mogło być przydatne w przyszłości, cóż, sam Koji nie raz musiał sam się opatrzeć w swoich przygodach i chcąc nie chcąc po prostu nauczył się tego, a może ktoś mu w tym po prostu pomógł?
- Wiesz... Myślę, że dobrze, że go wkurzasz... Jakkolwiek to nie zabrzmi dziwnie, lepsze to niż gdyby był obojętny na nas, przy okazji jego zachowania wywołują reakcję u Bartolomeo, co pokazuje, że mu na nas zależy, a to już jakiś pozytyw.
Chociaż było to słabe pocieszenie to w głowie Kojiego było to coś większego, dzięki temu miał świadomość, że ich towarzysz nie pozwoli im tak łatwo umrzeć i razem jakoś dotrwają do końca całej tej dziwnej przygody, a przynajmniej opuszczą to miasteczko w jednym kawałku i nie nogami do przodu.
Po powrocie do kryjówki szatyn obwieścił im swoje plany jak i również jasno nakreślił, że idą wszyscy, co za tym idzie, Robin również musi dołączyć do tego napadu, najwidoczniej mięśniak postanowił podjąć próbę nauki dziewczyny czegokolwiek, by ta mogła jakkolwiek się przydać temu zespołowi.

Offline

 

#51 2022-05-24 12:34:50

Robin Harada

Użytkownik

Zarejestrowany: 2021-08-22
Posty: 26
Punktów :   

Re: Lepiej Spłonąć niż Zwiędnąć

Wszystko było dla niej nowością. Jeszcze kilka dni temu była zwykłą dziewczyną, która miała nudne i zwyczajne życie, na które owszem i narzekała czasami, ale nie uważała, że było tragiczne. Teraz wszystko się zmieniło i kompletnie nie wiedziała, jak miała się w tym odnaleźć. Czy człowiek naprawdę potrafił dostosować się do absolutnie każdej sytuacji. Podobno tak było, ale ona nigdy tego robić nie musiała. Dziewczyna drgnęła, kiedy poczuła przyklejany plaster do jej brwi. Skierowała wzrok na chłopaka i uśmiechnęła się mizernie w ramach podziękowania. Z drobną pomocą wstała z ziemi, chociaż ból brzucha, który wydawał się wywijać jej jelita na drugą stronę, dość tu utrudniał. Lekko utykając i co jakiś czar robiąc przystanki, ruszyła za chłopakiem w stronę ich tymczasowej kryjówki.
-Myślę, że moje ciało lepiej by zniosło jego obojętność- Mruknęła, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech -Chociaż masz rację- Dodała po chwili namysłu -Gdyby mieli na nas wyjebane, pewnie by się nie męczyli-  tym było trochę otuchy, że jakoś uda się jej dotrzeć do końca tej przygody. W końcu i do niej zaczęła docierać ta brutalna prawda, którą do tej pory usilnie starała się zignorować. Potrzebowała ich, kogoś, kto ją doprowadzi do miejsca, w którym chciała się znaleźć (chociaż nadal tego nie wiedziała, to liczyła na to, że z czasem uda się jej nakreślić jakiś czas) to ona była teraz słabym ogniwem, zajmowała najniższe miejsce w tym pojebanym łańcuchu pokarmowym.
Kiedy dotarli do domu Koiji od razu postanowił zająć się jej raną i chociaż dziewczynie wydawało się, że była już mentalnie przygotowana na ból, to wystarczyło pierwsze wkłucie igły, aby z jej gardła wydobył się cichy pisk.
-AŁA...TO BOLI- Jęknęła, zaciskając dłonie na swoich kolanach tak mocno, że paznokcie zaczęły wbijać się w jej skórę. Bartolomeo nie miał, jednak dla niej litości i uznał, że będzie to świetny moment na to, aby powiedzieć o swoim planie. I o dziwo, chociaż na jej usta cisnęło się wiele rzeczy, które chciała powiedzieć na temat tego pomysłu, to przemilczała to, ograniczając się jedynie do krótkiego stwierdzenia "jestem już trupem"
-A może powiesz nam coś więcej na ten temat- Rzuciła w stronę olbrzyma -Chciałabym wiedzieć, chociaż jakiego rodzaju śmierci mam się spodziewać- Nie wierzyła w swoje zdolności. Gang to nie był przygłupi sprzedawca w sklepie, który był znudzonym życiem. Miała wrażenie, żę mężczyzna wyszedł z założenia, że najlepiej rzucić ją na głęboką wodę i albo przeżyje i nauczy się pływać, albo pójdzie na dno i ich problem sam się rozwiążę. Kiedy o tym pomyślała w ten sposób, w jej żyłach krew zawrzała. Nie chciała być cały czas uważana za zbędny balast. W ich oczach to ona była tą gorszą i co dziwne, jakoś nie mogła pogodzić się z tą myślą. Wyjątkowo jej to przeszkadzało.

Offline

 

#52 2023-09-13 04:26:04

Bartolomeo Bellic

Użytkownik

Zarejestrowany: 2021-08-22
Posty: 29
Punktów :   

Re: Lepiej Spłonąć niż Zwiędnąć

Bartolomeo oparł się o futrynę drzwi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, głowę, skierowaną przed siebie, nieco opuścił w dół a jego mina sugerowała, że tym razem ich dalsze działania są poważne i nie mogą tutaj pozwolić sobie na błędy. Mężczyzna, który z początku wydawał się być zwykłym mięśniakiem do tej pory potrafił szybko myśleć i w dość krótkim czasie opracować kolejny plan, który mógł nieco polepszyć ich sytuację.
Gdy Robin się odezwała, szatyn skierował swój wzrok na nią po czym westchnął cicho.
- Z przyjemnością powiem Ci znacznie więcej Robin, wyjaśnię wam w jakim gównie aktualnie się znajdujemy.
Oznajmił szorstko, co nie było w jego stylu, który zawsze kreował na wyluzowanego typa, jednak w tym momencie nie było mu do śmiechu i w przeciwieństwie do reszty nie mógł myśleć nad krótkoterminowymi rozwiązaniami a działać daleko do przodu, jednak w tej chwili sam by nie wiele zdziałał, zdawał sobie z tego sprawę, dlatego musiał podjąć z nimi każdą możliwą współpracę, chociażby do czasu aż nie uciekną Korpusowi.
- Prawda jest taka, że uciekliśmy im, jesteśmy w Bellorusii jednakże... To tylko chwilowe. Odkąd tu przybyliśmy minęło dokładnie 6 godzin, Korpus już pewnie obstawia granice swoimi żołnierzami i zdobywa pozwolenia by wejść na teren tego kraju, w najgorszym przypadku zajmie im to 48 godzin, zaś w najlepszym 24, co oznacza...
- Że zostało nam jakieś 18 godzin by uciec w głąb kraju lub wydostać się stąd...
Dokończył Koji, który momentalnie uciekł wzrokiem gdzieś w kąt zdając sobie sprawę jak mało czasu mają na planowanie a nawet i samo działanie, Bartolomeo tylko kiwnął głową na potwierdzenie jego słów. W tym czasie za Bartolomeo stanął William, który najwidoczniej postanowił dołączyć do tego zebrania by wysłuchać planu mężczyzny.
- Nie muszę mówić, że nasza czwórka to banda skurwysynów, które dostały podwójne dożywocie, jednakże za tak spektakularną ucieczkę... Wątpię by to przeszło nam płazem, jeśli pościgiem zajmie się ten dowódca, który nas skazał, najprawdopodobniej ja, William i Koji dostaniemy karę śmierci.
Dodał wyjaśniając konsekwencję zaś zielonowłosy drgnął i zrobił niepewny krok w tył a jego spojrzenie, pełne strachu mówiło samo za siebie, chłopak, chociaż był przestępcą, który dostał wysoką karę za swoje czyny mimo wszystko nie był tak bezwzględny jak mogło być to opisywane w jego kartotece, sama Robin mogła poznać jego dość przyjemną naturę a teraz widziała jego strach przed śmiercią, spojrzenie mówiące "ja nie chcę umierać".
- Co się dziwisz? Sam strzelałeś do strażników, myślisz, że przejdzie nam to?
Mięśniak odbił się od framugi i przeciągając się leniwie wszedł w głąb pokoju po czym stanął przy oknie opierając ręce o framugi.
- Jesteśmy żywymi trupami... No, ale jeszcze jest Robin...
Szatyn odwrócił głowę kierując ją w stronę brunetki, jego poważne spojrzenie jasno mogło zasugerować, że dziewczyna może nie wyjść cało z tej sytuacji, co nie było dziwne, jednak jeszcze nie wiedziała jakie mogą czekać ją konsekwencje za tę próbę ucieczki przed sprawiedliwością.
- Zakładając, że strażnicy powiedzą, że byłaś grzeczna i nikogo nie zastrzeliłaś, co jest w sumie prawdą, to i tak za ucieczkę dostaniesz po dupie. Battle Arena Prison? Nie... Trafisz do Deadman Wonderland.
Oznajmił a Koji tylko wzdrygnął.
- Cze-czekaj... To wesołe miasteczko, prawda? Dobrze kojarzę?
Zapytał nieśmiało z widocznym wciąż trwającym strachem a i tym razem Bartolomeo jedynie kiwnął głową po czym odsunął się od okna, podszedł bliżej dziewczyny i stanął przed nią kładąc dłonie na biodrach.
- Tak... To wesołe miasteczko, które zapewnia Korpusowi ogromne środki, cały dowcip polega na tym, że jest to więzienie a jego osadzeni robią za pracowników i atrakcje wesołego miasteczk  ku uciesze publiki, która będzie jedynie oglądać każde Twoje zmaganie tam mając wyjebane na to jak Ty się czujesz. Wyobraź to sobie Robin, wyobraź sobie jak bierzesz udział w wyścigach z przeszkodami, rozdajesz balony lub uprawiasz udawany wrestling w głupiej masce, mając obrożę na szyi w której jest trucizna a wszystko co robisz, robisz za punkty, które pozwolą Ci na kupno jedzenia lub antidotum które zresetuje Twój licznik życia z powrotem do 72 godzin. Będziesz mogła oglądać jak publiczność śmieje się, może spotkasz kogoś znajomego, którego nie było w szkole jak ogląda Twoje zmagania i się śmieje.
Chciał nakreślić jej, że najgorsze co mogło ją spotkać to nie walki na arenie, miała jeszcze jedną, mroczniejszą wizją, bycie żywą atrakcją turystyczną, coś, co potrafiło złamać nie jednego po kilku dniach a Robin już nie raz pokazała, że ceni sobie swoją niezależność, której zostałaby tam pozbawiona.
- Nie oszukujmy się, nie znamy się najlepiej ale widzę jedno w Tobie, Robin, żyjesz prostym credo, "Albo moje zasady albo żadne". Takie więzienie Cię złamie i sama najprędzej przeczekasz aż trucizna Ci się wstrzyknie w ciało byś zdechła, ale mamy jeszcze czas i alternatywę.
Bartolomeo odsunął się od Robin i spokojnie stanął na środku pokoju i schował dłonie w kieszeń.
- Szczęście nam sprzyja, William odkrył, że jeden z lokalnych gangów zbiera się dzisiaj w nocy na jakieś spotkanie towarzyskie, chcą mieć też panienki i wyślą do klubów swoich ludzi w celu "rekrutacji" prostytutek. Do wieczora skombinujemy Ci ciuchy Robin, wejdę z Tobą do klubu, namierzymy osobę od rekrutacji i wkręcisz się na tę imprezę jako lolitka a w nocy dotrzesz wraz z innymi do ich kryjówki. Koji i William będą śledzić Twoją trasę. Twoim zadaniem będzie bycie milutką lolitką do głaskania, masz pić wraz z nimi i to przetrzymać, po cichu zawinąć kluczyki do samochodu jednego z tych fagasów a następnie około 3 nad ranem otworzyć nam boczne drzwi. Wtedy wchodzę ja jako pierwszy, będę tarczą, po powaleniu pierwszych strażników, Koji i William zgarniają broń i robimy rozróbę, zawijamy wszelką kasę, broń, narkotyki i wiejemy furą unikając autostrady i gubiąc pościg. Pojedziemy do stolicy, mam tam paru znajomków, którzy wiszą mi przysługi, wyrobią nam fałszywe dokumenty, upłynnimy towar i zwiejemy dowolnym środkiem transportu z kraju a Korpus nas może cmoknąć w dupę.
Zakończył wyjaśnianie po czym w końcu uśmiechnął się niczym szczwany lis.
- To... Dość niebezpieczny plan, mamy wiele luk i pełno zagrażających momentów, samo szukanie bocznego wejścia może być po prostu stratą czasu.
Skwitował niepewny co do planu mężczyzny.
- W takich ciupach muszą mieć boczne wejście w razie przypału a my mamy całkiem dobry GPS.
Odrzekł szatyn kierując wzrok na Williama.
- Jedynie naszej małej kurewce nie może spodobać się bycie dziwką i danie się przerżnąć na całą noc przez tych typków.
Skomentował znudzony chłopak po czym zaśmiał się.
- Prawda, raczej nie tykaj narkotyków, bo spalisz plan, musisz też zachować nerwy na wodzy, nie możemy pozwolić byś się wkopała przez wybuch złości, musiałabyś znieść obleśne komentarze i jeszcze obleśniejsze rzeczy.
Dodał Bartolomeo, który raczej wiedział co się dzieje z takimi kobietami w trakcie takich imprez, jedynie Robin mogła wykonać to zadanie i to w jej rękach leżało czy ten plan w ogóle ma jakąkolwiek szansę na urzeczywistnienie czy też nie.
Koji nerwowo pokręcił głową.
- To za dużo dla niej! Każecie jej dosłownie być prostytutką na zlecenie. To nie jest w ogóle dla niej żadna przyjemność.
W głosie chłopaka można było usłyszeć troskę i zmartwienie o dziewczynę, lecz na ten moment ani William ani Bartolomeo nie wyglądali na zbytnio nastawionych by słuchać moralizujących kazań, sam William nagle zaczął podchodzić bliżej marszcząc brwi.
- Czego nie rozumiesz, gnojku? Albo skurwi się raz i zwiejemy albo będzie kurwiła się do końca życia tylko w inny sposób!
Mówił nerwowo podchodząc, lecz Bartolomeo zablokował ręką jego dalsze kroki po czym westchnął cicho, następnie, gdy tylko William opanował swoje emocje, opuścił rękę i skierował się ponownie na brunetkę po czym uśmiechnął się do niej.
- Więc jak? Chcesz się zabawić?
Zapytał.

*****************************************************************

W tym czasie Nicolas Rhodes siedział przy swoim biurku w biurze swojego oddziału wpatrując się w monitor komputera, raz po raz przeglądając dane z całego śledztwa dotyczącego Robin, nie mogąc pozbyć się przeczucia, że coś tu nie pasowało szukał niewiadomych, których, jak się okazało, było całkiem dużo. Naprzeciwko niego siedział Paul, mężczyzna, który przez pewien czas był podejrzany o udział w całym zamieszaniu, teraz oczyszczony z zarzutów zadeklarował swoją pomoc w wyjaśnieniu całego zajścia a dowódca zgodził się.
- Jest tu kilka niewiadomych. Samo ujęcie Robin Harady było dość szybkie, Nishijima niemalże od razu uznał ją za winną bez żadnej dyskusji, w dodatku nie miał problemu z osadzeniem jej w jednym z najgorszych więzień. W areszcie zrobiono jej szybkie badania zamiast wziąć badania z jej kliniki, w której była leczona a to już podejrzane.
Stwierdzał mężczyzna plotąc palce w dłoniach i opierając na nich brodę, sam Paul spoglądał na niego z powagą i zainteresowaniem w całej sprawie.
- Czyli nie każdy obywatel musi leczyć się w placówkach Korpusu?
- Nie jest to wymagane, dziewczynie zapewniono prywatną placówkę i w dodatku miała regularne badania, nie byłoby problemu z wyciągnięciem danych o jej stanie zdrowia, jednak podjęto inną decyzję, jednak to nie wszystko. Niepokoi mnie to, że została przetransportowana wraz z innymi więźniami, Bartolomeo Bellic, Koji Tohsaka i William Glimoore... Nie powinna znajdować się w tym samym przedziale a może nawet i pociągu co oni, chociażby ze względu na jej bezpieczeństwo.
W końcu czemu niemalże bezbronna 17-letnia dziewczyna miałaby trafić do jednego pomieszczenia z prawdziwymi, bezwzględnymi przestępcami? W oczach Nicolasa było to mocna złamanie reguł i protokołów transportowania więźniów i to już po pominięciu faktu, że ta czwórka w ogóle nie powinna być w jednym przedziale a każdy w osobnym by uniknąć sytuacji, która właśnie miała miejsce, ucieczce. Jak się okazało, ta czwórka, różniących się osobników potrafiła podjąć niebywałą współpracę by osiągnąć wspólny cel i nie wiadomo co się stanie dalej jeśli będą wciąż współpracować.
- Z drugiej strony daleko nie pociągną, jakby nie patrzeć, to nie są zbyt wybitne jednostki jeśli chodzi o inteligencję, może ich przeceniamy?
Zapytał wystawiając delikatnie dłoń w teatralnym stylu, zaś Nicolas jedynie skierował na niego wzrok.
- Mylisz się, dowódca Yusaku Akurima zna Bartolomeo osobiście, sam przyznał, że Bartolomeo mimo wyglądu i zachowania jest wyjątkowo inteligentny, prowadzi własną i do tego sporą grupę przestępczą i jak dotąd unikał prawa, jednak w sytuacjach kryzysowych potrafił szybko stworzyć drogę ucieczki. Co do pozostałych... Wysłaliśmy prośbę do krajów pochodnych o szczegółowych raportach dotyczących Kojiego Tohsaki i Williama Glimoore, obecnie jednak w ogólnym zapisie Korpusu dotyczącym Williama istnieje zdanie "Jest tak niebezpieczny jak tego potrzebuje".
Szybko zgasił złudne nadzieje niebieskowłosego, że ponowne pojmanie tej czwórki będzie proste, jak widać, nie będzie to ani łatwe ani przyjemne zadanie.
- Tak niebezpieczny, jak tego potrzebuje... Co to właściwie oznacza?
Zapytał zaciekawiony zaś Nicolas jedynie westchnął.
- Nie jestem pewien, ale nie możemy go lekceważyć, może mieć jakieś asy w rękawie, a co za tym idzie, musimy ich pojmać jak najszybciej. Pozostało nam przygotowanie ludzi i czekanie na pozwolenie by wkroczyć do Bellorusii.

Ostatnio edytowany przez Iron Del Fugakushi (2023-09-13 05:18:39)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plgrzejniki purmo wrocław